0
edytkawspaniala 6 września 2022 10:55
Decyzja o podróży do Macedonii zapadła dość nieoczekiwanie i bardzo spontanicznie.
PLL LOT zaproponował w swojej akcji promocyjnej kilkanaście terminów i kierunków w atrakcyjnych cenach. Wybór padł na Skopije – stolicę Macedonii Północnej. Nie wiedziałam zupełnie nic o tym państwie i na szybko sprawdzałam opisy innych podróżników, którzy zamieścili opinię na swoich blogach. Były one pełne entuzjazmu i zachwytu nad krajobrazem, zabytkami i miejscami jeszcze nie zatłoczonymi turystami.
Lot z Warszawy zaplanowany mieliśmy na przedpołudnie. Wylądowaliśmy na niewielkim lotnisku w Skopije i tam czekali już na nas panowie z wypożyczalni samochodów. Przed terminalem stał autobus do stolicy i spora ilość taksówek. Cennik dojazdu taksówką do poszczególnych miejscowości był wystawiony przed wyjściem z hali przylotów. Tak więc wydaje mi się, że nie ma możliwości dowolnego narzucania cen przejazdu. Zaraz za lotniskiem wjeżdża się na autostradę, która jest płatna. Opłata za odcinek lotnisko - Skopje wyniosła 1 Euro lub 40 denarów, dlatego też warto zabrać ze sobą drobne euro.
Nocleg mieliśmy zarezerwowany w stolicy Macedonii w dobrze ocenianym Hotelu Aristocrat & Fish Restaurant. W cenie pokoju zawarte było śniadanie. Ze względu na prawdopodobieństwo upałów w tym okresie wybraliśmy hotele z klimatyzacją.
Centrum Skopije
Kolejnego dnia, zaplanowane było zwiedzanie Skopije. Na to wydarzenie trzeba być przygotowanym, ponieważ architektura tego miasta jest bardzo specyficzna i mocno różnorodna. Należy zaznaczyć, że w 1963 stolicę Macedonii nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Wstrząsy prawie doszczętnie zniszczyły wówczas miasto – wg szacunków zniszczeniu uległo wówczas 80% zabudowy. Odbudowa miasta była wielkim wyzwaniem. Powstająca zabudowa utrzymana była w duchu socmodernizmu i brutalizmu. Nowe monumentalne obiekty mocno zmieniły obliczę miasta, w którym pojawił się szary, surowy beton.
Po ogłoszeniu niepodległości wszystko się zmieniło. W 2010 roku władze ogłosiły ogromny projekt, który zakładał przebudowę wielu obiektów oraz wzniesienie nowych gmachów. Nowa, bardzo kosztowna architektura to mieszanka historycznych stylów. Pełno tu przepychu i bogactwa, ale jednak to kopie, które wypadają dość groteskowo. Muzea o kształtach greckich pałaców, cztery fontanny na jednym placu i mosty przeładowane posągami.



Z taką właśnie wiedzą ruszyliśmy w miasto. Pomimo mentalnego przygotowania, to co zastaliśmy na miejscu przerosło nasze oczekiwania. Wszędzie pełno postkomunistycznych rozpadających się zabudowań, dziurawych chodników, betonowych wieżowców. Mijaliśmy rządowe, nowoczesna zabudowania, które sąsiadowały ze starymi chałupinami.








Bezwzględnie należy udać się na Plac Macedoński, ponieważ znajduje się tam monumentalny pomnik Aleksandra Macedońskiego, chociaż oficjalnie musi być nazywany Jeźdźcem na koniu (konflikt z Grecją).


Najbardziej podobała nam się stara część miasta Czarsija -turecka dzielnica handlowa, pełna niskich zabudowań ze sklepikami, restauracjami, czy warsztatami. Ze względu na moje osobiste zainteresowanie, najwięcej czasu poświęciłam na podziwianie ogromnych sukien dla panien młodych, bardzo bogatej oferty dodatków ślubnych tj. tiary, bransolety, czy naszyjniki.
Szukając cienia zwiedziliśmy też wielki bazar, który tam się mieścił.



Zwiedzanie miasta zajęło nam około 4 godzin.
Góra Vodno za dnia.
Upał zaczął nam powoli dokuczać, i dlatego postanowiliśmy uciec przed nim na Górę Vodno, wykorzystać wyciąg. „Millennium Cross Ropeway” to kolejka linowa, która prowadzi na szczyt góry, na której znajduje się Krzyż Milenijny.
Został zbudowany, aby uczcić 2000 lat chrześcijaństwa zarówno w Macedonii, jak i na świecie. Ma 66 metrów wysokości i jest jednym z najwyższych na świecie. Powstał dzięki funduszom Macedońskiego Kościoła Prawosławnego, rządu Macedonii i Macedończyków z całego świata. Już od czasów Imperium Osmańskiego punkt ten nazywany był Krstovar, co oznacza „Miejsce Krzyża”. Pod krzyżem znajduje się kawiarnia, która jest dobrym miejscem na lody, zimne napoje, piwo lub filiżankę kawy i jednoczesne podziwianie widoków. Dla dzieci przygotowano mały plac zabaw.
Kolejka linowa w okresie letnim jest czynna od 10 do 20. Koszt biletu w obie strony dla osoby dorosłej to 100 denarów (2 euro). Gorąco polecam dostać się tam jedną z licznych tras pieszych.




Jezioro Kozjak
Kolejny punktem dnia było Jezioro Kozjak. Polecane jako fantastyczny punkt widokowy w szczególności na wschody i zachody słońca. Dlatego też udaliśmy się tam późnym popołudniem. Jezioro znajduje się około 20 minut od stolicy i dojazd do punktu, gdzie najlepiej zaparkować samochód jest dość prosty i prowadzi do niego względnie dobrze utrzymana droga. My jednak chcieliśmy zjechać na sam dół. Szosa, która tam prowadzi jest poza wszelkimi standardami. Wąska, dziurawa, bardzo kręta i pełna osypujących się kamieni. A na końcu nie było absolutnie nic, poza zaporą z elektrownią wodną, przy której stała urocza, kapliczka.


Jest to sztuczne jezioro, ze stromymi brzegami, mętną wodą i brakiem miejsc do plażowania, czy pływania. Po drodze był jeden zjazd na punk widokowy i miejsce dla wędkarzy. Wróciliśmy na górę i stamtąd mogliśmy podziwiać piękne pejzaże. Można zrobić też krótkie wycieczki na pobliskie szczyty lub rozłożyć koc, wyjąć koszyk i zrobić biwak. Jest tam też dość duża restauracja. Nie skorzystaliśmy z jej oferty, ponieważ na wieczór zaplanowane mieliśmy wyjście na miasto :).




Kanion Matka w drodze ze Skopije do Ochrydy.
W naszym podróżniczym programie mieliśmy oczywiście jedno z najpopularniejszych miejsc turystycznych w Macedonii Północnej, czyli Kanion Matka. Położony piętnaście kilometrów na południowy zachód od stolicy stanowi popularne miejsce rekreacji dla mieszkańców i turystów. Zajmuje powierzchnię około 5000 hektarów.
Kanion Matka to rezerwat dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Sporo z nich uznaje się za rzadko spotykane bądź endemiczne. W kanionie znajduje się kilka historycznych kościołów i klasztorów, między innymi klasztor św. Andrzeja, który zlokalizowany jest w wąwozie rzeki Treski.
Bardzo popularnym zajęciem na rzece jest kajakarstwo, podobnie jak wędkowanie, polowanie i pływanie.
Dzień zapowiadał się upalny, dlatego zaraz po śniadaniu spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w drogę. Na miejsce dotarliśmy w około 20 minut. Z bezpłatnego parkingu na którym nie było jeszcze dużo samochodów trzeba przejść dodatkowo do kanionu około 10 – 15 minut w pełnym słońcu. Piesze zwiedzanie kanionu jest bezpłatne. Idzie się niewymagającej dużej kondycji drogą, wybudowaną w skałach, około 4 km w jedną stronę. Trasa ta jest bardzo atrakcyjna przyrodniczo, czasami prowadzi pośród drzew, czasami na otwartej przestrzeni w pełnym słońcu. Po drodze jest hotel z restauracją, gdzie można zjeść, napić się, lub odpocząć.
Zaraz przy wejściu do Kanionu Matka, natrafiliśmy na firmę, w której można było wykupić wycieczkę po rzece Treska za 200 denarów (4 euro) od osoby. Byliśmy jednymi z pierwszych klientów tego dnia i dlatego mogliśmy podziwiać, bez przeszkód i hałasu, monumentalne ściany kanionu, spokojną rzekę i soczystą przyrodę . Minęliśmy po drodze tylko jeden kajak.
Cała 8 km trasa (w obie strony) zajęła nam około 20 minut. Dla osób, które chciałyby dodatkowo zwiedzić podobno najgłębszą jaskinię Vrelo, przygotowano u innego już przewoźnika ofertę na przewóz, zwiedzanie i powrót. Bez wątpienia jest to przepiękna atrakcja przyrodnicza, warta zwiedzania.





W drodze do Ochrydy. Opłaty za przejazd i benzynę.
Na przeciwległą część Macedonii jechaliśmy w większości autostradą. Ciekawostką jest sposób poboru opłat za przejazd. Na samym początku zapłaciliśmy 40 denarów (lub 1 Euro). Ucieszyliśmy się niewysokim kosztem, ale po około 15 minutach pojawiły się kolejne bramki do poboru dokładnie takiej samej kwoty. Na całej trasie takich punktów było cztery. Na dwóch ostatnich opłata wynosiła po 30 denarów lub 50 eurocentów. Trzeba mieć przygotowane denary, albo drobne w euro - przyjmowane są TYLKO monety 1 euro i 50 eurocentów. Mniejsze i większe nominały nie są akceptowane. Autostrady są dobrze utrzymane. Cena benzyny i oleju napędowego jest bardzo wysoka wynosi około 110 denarów za litr (ponad 9 PLN, cena z czerwca 2022).
Ochryda
Ochryda to malownicze miasto leżące na zboczach Gór Galicica, nad pięknym Jeziorem Ochrydzkim.
Jest ono nieporównywalnie bardziej uporządkowana architektonicznie niż Skopjie. Posiada liczne cerkwie w tym Cerkiew św. Zofii z zachowanymi freskami z XI wieku, św. Klemensa i Pantelejmona, św. Jana w Kaneo z XIV wieku, św. Klemensa z XIII wieku, ruiny bazyliki św. Erazma z IV wieku, ruiny twierdzy cara Samuela z X-XI wieku i starożytny teatr. W mieście działa muzeum piśmiennictwa słowiańskiego. W centrum jest bardzo dużo klimatycznych, małych restauracji, sklepów z pamiątkami, kantorów.




Z tych wszystkich oferowanych atrakcji my akurat mieliśmy w planach zwiedzanie Cerkwi Świętych Klemensa i Pantelejmona. Wejście kosztuje 150 denarów od osoby. Samochód należy zostawić na maleńkim, darmowym parkingu przed murami starego miasta.
Po uiszczeniu opłaty i przejściu przez wiekową bramę, wchodzimy na teren wyglądający jak stanowisko archeologiczne. Obok wybudowanej na początku XXI wieku cerkwi znajdują się pozostałości najstarszej ochrydzkiej cerkwi o tej samej nazwie.
W sumie do zwiedzania są współczesne budowle postawione na starych fundamentach, lub same stare fundamenty, np. kościoła z V wieku w której zachowały się m.in. mozaiki wystawione aktualnie przed przed nowym kościołem. Jedna z mozaik przedstawia symbol swastyki - stary indoaryjski symbol słońca. Można jeszcze pozachwycać się pięknym widokiem na jezioro.



Góry Galicicia trekking na Magaro
Zgodnie z programem podróży ułożonym na podstawie opinii internatów, kolejnego dnia rano, udaliśmy się na trekking do Parku Narodowego Galicicia, żeby zdobyć Górę Magaro (2255).
Park Narodowy Galicica położony jest w południowo-zachodniej części Macedonii Północnej, przy granicy z Albanią. Znajduje się pomiędzy jeziorami Ochrydzkim i Prespańskim. Usytuowany jest około 20 km od miasta Ochryda. Jadąc z Ochrydy na południe wzdłuż jeziora, zaraz za wsią Trpejca skręciliśmy w lewo, i tam pobrano nam opłatę 200 denarów od osoby za wjazd do Parku Narodowego. Pan strażnik zapytał nas o cel wyprawy i wytłumaczył, że od tego momentu jest jeszcze 16 km drogi, która prowadzi do małego parkingu u podnóża góry.
Na miejscu powitała nas rewelacyjna temperatura około 19 stopni i bezchmurne niebo. Trasa w obie strony ma 8,5 km długości, z różnicą wysokości około 700 metrów.
Pomimo, że wędrówka opisywana była jako stosunkowo łatwa, ze względu na niewielką długość i niedużą różnicę wysokości, to jednak wymaga przede wszystkim odpowiedniego obuwia i odrobinę kondycji. Pierwsze dwa kilometry prowadzą przez zalesiony teren, podejście jest średnio strome. Za lasem jest już odsłonięta trasa, idzie się po skałach i kamieniach w pełnym słońcu.
Po drodze nie ma schroniska, nie ma gdzie kupić picia i przekąsek i dlatego należy zaopatrzyć się w te niezbędne artykuły wcześniej. Krem z wysokim filtrem jest konieczny i trzeba go nakładać dodatkowo w czasie wędrówki.
Po pokonaniu 2 km dochodzimy do rozwidlenia i na szczyt prowadzą dwie drogi. Pierwsza dłuższa, łagodniejsza, i druga dość stroma, ale krótsza. Wybraliśmy tą pierwszą możliwość. Widoki były powalające, a sam szczyt jest oznaczony betonowym słupkiem. Z góry przepiękne widoki na oba jeziora. Chłodny wiatr jednak nie pozwolił na na długie podziwianie krajobrazu. A szkoda bo to fantastyczne miejsce na mały piknik.
Schodziliśmy drugą trasą, tą bardzo stromą, z drobnymi kamyczkami, po których ślizgałam się jak po lodowisku. Przechodziliśmy koło wielkiej metalowej konstrukcji, niewiadomego przeznaczenia, która wyglądała jak miejsce na wielki billboard. Słońce prażyło bardzo mocno, więc bez dalszej zwłoki wróciliśmy na parking. Cała wyprawa zajęła nam ponad 3 godziny.




Monastyr Świętego Nauma i najlepsza rybka na świecie
Kolejnym punktem na naszej liście był znajdujący się tuż przy granicy z Albanią, Monastyr Św. Nauma. Klasztor założony w 905 przez św. Nauma Ochrydzkiego ucznia Cyryla i Metodego, współtwórcę ochrydzkiej szkoły piśmienniczej, jednego z największych ośrodków literatury i kultury słowiańskiej tamtych czasów. W tym klasztorze w roku 910 został pochowany św. Naum i tam też do dziś znajduje się jego grób.
Wyjątkowo, cały kompleks posiada bardzo rozbudowaną infrastrukturę turystyczną. Przed wejściem jest spory, ale płatny parking (50 denarów od samochodu za dzień). Zaraz za pierwszą bramą, ku naszemu zdziwieniu, zobaczyliśmy dużą plażę przy jeziorze, pełną turystów. Obok stała przebieralnia i płatne toalety. Do klasztoru prowadziła szeroka droga, po lewej stronie były liczne stragany z pamiątkami, rękodziełem i dwie duże restauracje, bardzo ładnie usytuowane pośród drzew i rzeki. Obok znajduje się kompleks źródeł świętego Nauma – krasowe wywierzysko, złożone z kilkunastu podziemnych i przybrzeżnych strumieni, które formują jezioro. Można wybrać się na wycieczkę łódeczką po nim.
Zwiedzanie zaczęliśmy od monastyru. Bardzo stara, ale klimatyczna zabudowa, w otoczeniu zieleni i małych kaskad z przepięknym widokiem na jezioro. Obok nas przechadzały się pawie z majestatycznie rozłożonymi ogonami. Centralną część zabudowań stanowi malutka cerkiew, w której są przepiękne malowidła ścienne. Niestety wewnątrz nie można robić zdjęć.





Na obiad udaliśmy się do małej knajpki o nazwie RIBAR w miejscowości Trpejca.
Zachęceni opiniami o smaku serwowanych tam ryb, czym prędzej wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do tej wioski. Na miejscu znajdował się mały parking, z którego prowadziły wąskimi uliczkami schody w dół na plażę przy jeziorze. Było tam dużo niewielkich restauracyjek, ale my szukaliśmy tej konkretnej. Bez problemu tam trafiliśmy i zasiedliśmy do stolika, a kelner zaproponował nam świeżo złowionego pstrąga ochrydzkiego. Oprócz pstrąga zamówiliśmy sałatkę szopską dla wszystkich, frytki, dostaliśmy chleb z grilla i picie i w asyście 5 kotów pałaszowaliśmy jak się okazało najlepszą rybę w życiu. Po sutym obiedzie, udaliśmy się na plażę i tam skorzystaliśmy z możliwości ochłodzenia się w krystalicznie czystym jeziorze.




Wracając do Ochrydy, mieliśmy jeszcze wstąpić i zobaczyć kolejną atrakcję, a mianowicie Zatokę Kości. Jest to rekonstrukcja wioski na palach z 1200 r. p.n.e. Na drewnianej platformie znajdują się małe domostwa, wyposażone i wykonane wg naszych dzisiejszych wyobrażeń. Zatrzymaliśmy się na parkingu, z którego mogliśmy obserwować tą wioskę z góry. Było już bardzo późno i kasa była zamknięta.
Winnice
Macedonia jest znana ze swoich winnic i dlatego bardzo chciałam ostatni dzień naszego pobytu, spędzić wśród winorośli. Dwie największe winnice znajdują się obok siebie w miejscowości Demir Kapija. Pierwsza z winnic, do której zawitaliśmy zaraz po przyjeździe to Popova Kula. Jest to wyjątkowy kompleks, w skład którego wchodzi winiarnia, stylowy hotel z 33 pokojami, restauracja z pięknym tarasem i letnim terenem na świeżym powietrzu, plac zabaw dla dzieci i szerokie podwórko, pole namiotowe oraz sklep z winami i upominkami. Sama lokalizacja urzeka pięknym otoczeniem, ale także fantastycznym widokiem. To jedno z najpiękniejszych miejsc na różnego rodzaju imprezy. Była sobota i natrafiliśmy na wesele, które tam się odbywało. W tym czasie nie ma możliwości zwiedzania winnicy i degustacji win, więc pokierowaliśmy nasze kroki do sąsiedniej.
Winnica Royal Winery Queen Maria (wineryqueenmaria.com), jej historia sięga 1927 roku, w którym król Aleksandar Karadjordjevic, po skonsultowaniu z królewskimi ekspertami, że między innymi na Bałkanach ziemia w pobliżu legendarnego wąwozu „Demir Kapija” jest najbardziej urodzajna i idealna do uprawy winogron i produkcji wina, postanowił tam zbudować swoją królewską posiadłość . Jego ambicją było stworzenie wina i miejsca o niezwykłej jakości wyłącznie na potrzeby rodziny królewskiej. Król nazwał posiadłość „Królową Marią” imieniem swojej żony Marii Karadjordjevic.
Dzięki temu, teraz można podziwiać wśród pięknych zalesionych terenów i przechadzających się dumnie pawi, winnice, restauracje i pałac Królowej Marii. Na miejscu można wynająć mały domek.
Nasz apartament - Pensjonat Villa Bratislava, znajdował się 10 minut drogi piechotą od tej winnicy. Skorzystaliśmy z możliwości degustacji win w tamtejszej restauracji. Można przyjechać tu na obiad, czy kolację. My kolejnego dnia z rana przyszliśmy na śniadanie (5 euro za osobę - bufet szwedzki), ponieważ nasz obiekt nie dysponował ani kuchnią, ani możliwością zakupu śniadań na miejscu.
Z Demir Kapija mieliśmy już tylko godzinę drogi na lotnisko w Skopije.










Dodaj Komentarz